Lotna historia.

Pogoda była jak to we wrześniu chujowa. Za oknem padał deszcz. Kropelki wody uderzały delikatnie o szybę. Niebieskie światło wpadało do małego pokoju potęgując ponury nastrój. Kot leniwie przeciągał się na kanapie. Gdyby tylko Bill Gates razem z Sorosem nie zaplanowali pandemii... 


Trynk Trynk - zadzwonił dzwonek. "Ale chujowy dzwonek" pomyślałam. Muszę go zmienić na coś bardziej w rytmach śmierci. Jakiś marsz albo coś. Odebrałam. To dzwonił Czesław. "Wpadnij po mnie i idziemy do kina." 


Czarne szpilki zawsze wykrzywiają mi nogi. Niby to tylko kino i nie muszę się wcale odjebać jak szczur na otwarcie kanału ale miesiące w zamknięciu robią swoje. Ile można naparzać w klawiaturę zadając prace domowe? Będzie kino. Będzie szał.


Taksówka mknie. Nie jest żółta bo to nie nowy jork. Ludzie nie są uśmiechnięci. Na ulicach nie giną policjanci. Koła buczą tocząc się po mokrym asfalcie. Rowerów nie ma bo to nie sezon i nie Węgorzewo. Rowerowa Stolica Pedałów czy jak to szło. Kierowca taksówki mocno ściska drążek. Powietrze pachnie choinką o zapachu kokosowym. Jest ciepło. 


Kino z czerwonej cegły zaprasza na seans. Dziś w programie "Niedźwiedź w parku" film produkcji made in Moskau. Neony świecą. Popcorn się praży. Masełko się topi. Czesław klepie mnie w tyłek. Uśmiecham się lekko spod maseczki w misie panda i kakadu. To będzie długi seans...


Gasną światła. Nie zaczyna się film. Zaczynają się reklamy. Różnokolorowy blask sprzedażowego bełkotu świeci mi w oczy. Dźwięk przestrzenny atakuje uszy. W kostki mi zimno bo w kinie piździ, a w dupę ciepło bo fotele nie przepuszczają powietrza. Wtem na sale wchodzi niedźwiedź i pyta mnie czy nie wiem gdzie jest park. Mówię, że nie i że tu jest kino lecz on nie słucha. Bierze mnie za rękę. Tańczę z niedźwiedziem. Nie wiem skąd przygrywa muzyka. Hej czy to Jacek Sasin gra na trąbce? Nagle zauważam, że wkoło są całe stosy papierów. To pakiety wyborcze. Sala zaczyna płonąć. Ludzie uciekają w popłochu. Czuję dziwną ekscytację. Płonę...


To dziwne uczucie unosić się w powietrzu i nic nie warzyć. Jestem dymem. Unoszę się nad budynkiem kina. Nad miastem. Szybuję co raz wyżej i wyżej. Z tej perspektywy zaczynam rozumieć istotę wszechrzeczy. Boże! Jaki świat jest mały w porównaniu z bezkresem kosmosu. Wszystko przestaje mieć znaczenie. Nie! Nigdy go nie miało. Teraz już ogarniam wszytko...


Ej. O co chodziło z tym niedźwiedziem?


;) 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamela Rytt

Wesele. bunkry i hulajnogi w parku

Zuza i Wiktoria

Patronite