Diabeł z piekła


Na dworze było zimno. Słychać było tylko wiatr wiejący przez pola. Na twarzy osadzały mi się płatki śniegu, niesione pędem powietrza. Pora było jechać. Pojechałem więc. Co miałem robić? Stać w polu jak kołek?

Pospiesznie wbiegłem po drewnianych schodach pamiętających jeszcze czasy PRLu. Nozdrza zaatakował smród zapchanych toalet i mokrego papieru toaletowego. Tradycyjnie chwilę mocowałem się z zamkiem który nie chciał odpuścić. Czas przygotować się do zajęć. Wyjąłem z plecaka mój różowy piórnik z Hello Kitty i wtedy diabeł zaczął jak wścieknięty atakować! -"Dlaczego ukradłeś mi kanapkę z szynkiem?" - Nawet nie krzyk, a wizg rozrywał mi uszy. - "Z jakim Szynkiem?" - Odparłem. "Przecież ja jestem weganinem." Diabeł z piekła się zmieszał. "Ja... do pedałów nic nie mam."
-"Jezu Chryste! To, że nie zaliczam to nie znaczy od razu, że pedał. Może po prostu jak Dżej Kaczynśki, chcę zakochać się?"
Imię syna Bożego musiało być skuteczniejsze od piórnika z hell-oh-kitty bo diabeł zniknął. Zacząłem się zastanawiać co począć z tak pięknie rozpoczętym porankiem. Postanowiłem polizać szyby w oknach. Miały smak detergentu, bynajmniej nie na bazie alkoholu. To pozostawiło pewien niesmak w moich ustach. A gdyby tak czasowo zdezintegrować swoje kubki smakowe? I nalać do każdego herbaty? Już po chwili gorący czaj spływał kącikami moich ust. Jest pięknie. Jest perfekcyjnie. To jest to. To jest ten moment. To jest ta chwila. Czuję to! Tak! Zesrałem się. To dziwne ale klocki ułożyły się w napis 666. O mamo. Miałem to samo uczucie, co niektóre osoby czytające ten tekst. Z jednej strony nie mogłem się doczekać kiedy się to wszystko skończy, a z drugiej nie mogłem przestać czytać. Sześć. Sześć. Sześć! Jako, że nie należę do osób przesądnych postanowiłem spojrzeć na to z innej perspektywy. Tak 999 wyglądało znacznie mniej wrogo i jakoś tak bardziej przyjaźnie. To zawsze miłe uczucie kiedy sześć przechodzi w dziewięć. W tym momencie dzieci wbiegły do szkoły. "Panie profesorze! Dlaczego zesrał się pan na środku sali?"
- "To nie ja! To dyabeu z piekła!" - próbowałem ratować swoją godność. "Boże. Dobrze, że nie widzieli jak liżę szyby." Wtem kał zaczął przybierać kształt szatana. "Gdzie moja kanapka z szynkiem?" Darł się niemiłosiernie. Miało to ten plus, że wszystkie dzieciaki umarły ze strachu. Skoro nie było już kogo uczyć, spakowałem się i poszedłem do domu.  Po drodze niemiłosiernie zmarzły mi stopy. Przemoknięte buty potęgowały uczucie wyziębienia. Dlaczego nie wziąłem samochodu? Sam nie wiem. Pewnie nie zmieściłby się do kieszeni. W plecaku mieszkało za to różowe zło bez ust. Symbol zmowy milczenia. Tajemny pakt Marka Zuckerberga z sierotką Marysią. Genialne wcielenie zła, którego nawet sam Hitler nie podjebał armeńcom... Ormianom? No nikomu generalnie. Gdyby naziści posiedli taką moc mogliby zrealizować niecny plan zamiany trzeciej rzeszy w czwartą er pe. Na szczęście do tego nie doszło i dziś bezpiecznie możemy zakładać skarpety do sandałów. Wiadomix i w stopy cieplej i piach między palcy nie lezie.

Dom. Tak. Dom to jest miejsce w którym każdy czuje się bezpiecznie o ile nie mieszka z seryjnym mordercą lub pedofilem. Takie przypadki należą jednak do rzadkości. Z drugiej strony do rzadkości należy, także bycie mężem Scarlet Johannson. Cóż... Ważne, to nie popadać w skrajności. Skrajnie niezrozumiałym natomiast jest dla mnie fakt, dlaczego mnie śledzisz. Dlaczego podążasz za mną od zdjęcia na górze, aż do momentu w którym znalazłem się w domu? Czy aby wszystko w porządku z twoim zdrowiem? Patrzysz tu i widzisz jakieś kształty, jakieś znaki i uważasz, że ma to jakieś zaszyfrowane znaczenie. Graficzne symbole układają się w słowa w twojej głowie i masz przed oczami obraz czegoś mało logicznego, głupawego i dziwnego za razem? Niespójność! Niekoherentność! Nieprawda!

Trafalgar Square. Dawno dawno temu, żyli tam Anglicy. Tak mówi pismo święte i niepojęte słowa w nim są.

Cisza na morzu.

Over.

Out.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamela Rytt

Wesele. bunkry i hulajnogi w parku

Zuza i Wiktoria

Patronite