Nic


Chciałbym czasami nie robić nic. Oczywiście czasami robię coś co można byłoby nazwać niczym. Na przykład zdarza mi się oglądać jakieś gówno na youtubie albo przeglądać Tik Toka. Ale nie o takim niczym mowa. Takie nic, to już coś. Umysł jest zajęty. Dostaje tanią, szybką pożywkę. Wypełniacz. Chodzi mi o takie nic, które trudno jest zrobić. Przynajmniej nam - obecnym ludziom, którzy przyzwyczaili się, że zawsze robią coś. Zawsze mamy jakieś zajęcie. Zawsze jakiś wypełniacz czasu. 

Pandemia nauczyła mnie troszkę bardziej nabożnie podchodzić do czasu na poruszanie się. Ja ciągle siedzę. Ten cały lokdałno-bullshit sprawił, że siedziałem jeszcze więcej. 7h dziennie na sznureczku, a potem jeszcze trochę bez. Poruszanie się na zewnątrz stało się potrzebą nadzwyczaj ważną. Potrzebą której nie dostrzegałem. Czymś co realizowane w ratach w postaci kroczków do samochodu, do pracy, do szkoły po dzieci wydawało się nie tak istotne. A jednak. O piętnastej licznik pokazywał z reguły około 4-5 tysięcy kroków. Przy pracy zdaalnej 200-300.

Myślę, że umiejętność wprowadzenia się w stan odpoczynku/medytacji przyniosła by dodatkowe korzyści. Nie dajemy sobie dostatecznie dużo czasu na bycie sam na sam z własnymi myślami. Ciężko, też w dzisiejszym świecie tak całkowicie się odciąć. Nie mam w swojej okolicy na tyle głębokiego lasu, żeby nie słyszeć w nim ludzi czy warkotu samochodów. Ja nie mam, a mieszkam na cholernych mazurach. Co to mówi o stanie naszej planety?

Mam już tyle małych rytuałów które robię codziennie. Każdego jebaniutkiego dnia. Tyle ich jest, że nie wiem jak zmieścić kolejny. I to jeszcze polegający na nic nie robieniu. Kto by pomyślał? Jest tyle rzeczy które polegają na robieniu czegoś, na które nie mam czasu, że myśl o robieniu zamiast nich niczego, napawa grozą. A jednak gdzieś podświadomie wiem, że muszę odpuścić. Odpuszczanie to bardzo ważna umiejętność. Tyle rzeczy udało mi się już pozbyć. Tyle czynności bez których nie widziałem wcześniej świata. Teraz mi się wydają trywialne. Nic nie wnoszące. Nie żałuję, że nie ma ich w moim życiu. A jednak mam poczucie, że to jeszcze nie tak. I, że mogłem wcześniej się zorganizować. Lepiej żyć. Chyba każdy to przechodzi. Patrzysz na ludzi młodszych od siebie którzy zrobili coś tam i się zastanawiasz co poszło nie tak? W sumie nawet nic nie musi być nie tak. Zwyczajnie mamy tendencję do porównywania się do lepszych. 

Nie o tym jednak chciałem. Chciałbym mieć chwilę na nic. Chwilę na nic, by móc potem zrobić coś. Ale nie tak z automatu. Rutynowo. Po utartych torach. Wszyscy wiedzą jak jest po torach. Ja chcę off-road. Ja chcę into the wild. Ja chciałbym mieć chwilę dziennie by usiąść samotnie i po prostu być. Nic nie oglądać, nie czytać, nie leżeć. Być i kontemplować naturę wszechrzeczy. Spojrzeć spoza siebie i umiejscowić się mentalnie na mapie wszechświata. Być.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamela Rytt

Wesele. bunkry i hulajnogi w parku

Zuza i Wiktoria

Patronite