Zawsze przy sobie

Jedną z najważniejszych rzeczy jakiej trzeba się nauczyć w życiu fotografa-dokumentalisty, odkrywcy, obserwatora codzienności to noszenie aparatu zawsze przy d... przy sobie. Co prawda zawsze mamy przy sobie telefon i ten w wielu sytuacjach się sprawdza. Co raz nowsze konstrukcje wyposażane w co raz to większą ilość aparatów (mówi się obiektywów ale matryce są osobne więc apartów) pozwalają na naprawdę wiele. I mimo iż jest to wygodne rozwiązanie, które pozwala od razu edytować zdjęcia i wrzucać do sieci to jednak mimo wszystko, dalej odczuwam potrzebę posiadania pod ręką dedykowanego urządzenia. To oczywiście rodzi pewne problemy. Z jednej strony chciałoby się mieć zawsze pod ręką maksymalną, możliwą jakość. Z drugiej jednak waga, rozmiary i praktyczność całego zestawu odgrywają olbrzymią rolę w sprzęcie, który ma być przyklejony do tyłka. I tak od dawna już praktycznie nie zabieram nigdzie mojej pełno-klatkowej lustrzanki, poza sytuacjami w których robię coś na zamówienie. W sytuacjach gdy idę gdzieś mając w głowie, że może będzie okazja do cyknięcia paru klatek, zabieram ze sobą bezlusterkowca marki fuji z matrycą w rozmiarze aps-c (dx dla nikoniarzy) Natomiast jako sprzęt do dyndania na pasku przy każdej możliwej okazji póki co używam kompaktowego TZ90 firmy panasonic. I właśnie z niego pochodzą wszystkie poniższe zdjęcia. Każde z nich zostało zrobione gdzieś po drodze. Niektóre przez "okno" samochodu. Może nie grzeszą jakąś wyjątkową jakością, szczegółowością, i ostrością. Nie mniej jednak gdyby nie mały kompakt z wielkim zoomem mogłoby ich w ogóle nie być. A tak? Mogę pielęgnować swoje hobby nawet wtedy kiedy nie mam na nie zwyczajnie czasu.







Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Pamela Rytt

Wesele. bunkry i hulajnogi w parku

Zuza i Wiktoria

Patronite