Być może nie ostatnia niedziela






Ostatnio odnajduję siebie i odkrywam w nowy sposób. Doświadczanie świata jednakże mąci widmo nadchodzącej jego klęski. Co można zrobić? Wiele rzeczy. Tak to prawda. Mimo to, gdzieś nad głowami wisi myśl, że to nie dość. Świat tkwi w szaleństwie i nie potrafi się z niego wyrwać. Ważne zatem jest, żeby wyjść na zewnątrz. Zdystansować się, odciąć. Przejrzeć na wylot. Spojrzeć na wszystko szerzej. Któż wie jaka jest prawdziwa natura wszechrzeczy? Ja nie wiem. Czuję jednak pewną więź z procesami, które zachodzą wokół mnie. Czuję się ich częścią. Istnieję jednocześnie w dwóch wymiarach, które z jednej strony przenikają się, z drugiej natomiast nie potrafią się połączyć. Brakuje koherencji, spójności. Brakuje wspólnego celu.  Interesujące są te ostatnie lata przed zagładą. Miło się, żyje. Dobrze, że jeszcze. Śpiew ptaków. Zimny wiatr na policzku. Zapach mchu i wilgoci. Dotyk dłoni ściskanej w geście przyjaźni... Nihilizm może być taki romantyczny.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pamela Rytt

Wesele. bunkry i hulajnogi w parku

Zuza i Wiktoria

Patronite